Czwartek, 28 maja 2015 | 13:24:32
ślimak wystartował...
Wystartowałam... Dosłownie i w przenośni... Pierwszy mój wpis był długi, elokwentny, wręcz jak wyspowiadana duszyczka... ale kiedy kliknęłam "zapisz" to się okazało, że byłam za długo na profilu i mnie automatycznie wylogowało... Czas minął, a post się nie zapisał :/
Nie chce mi się tego znów odtwarzać. To były myśli prosto z głowy, wystukiwane na bieżąco... Widocznie miało nie ujrzeć światła dziennego... Czar prysł...
W każdym razie się witam... To ja... ślimak, któremu wszystko idzie jak krew z nosa. Każdy kilogram i każdy centymetr jest wręcz wydzierany siłą. Kiedy słyszę "minus 4kg w miesiąc" to zazdroszczę... U mnie czasem taki spadek trwał rok.
Nie mogę ćwiczyć - to dlatego efekty są marne. Mam ucisk korzeni nerwowych i splotów rdzeniowych odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Jedyne, co mi wolno i co mogę robić z aktywności, to spacery :/ Ale się nie poddaję. Nad ogólnymi kilogramami popracowałam sama, a teraz chcę spalić trochę tłuszczu.
Co mi się uda zrobić przez miesiąc pokus, wyjazdów i imprez? Nie wiem. Ale wystawiam się na "Start". Ja, bierny ślimak.
Dziś rano zaczęłam. Dieta nie jest dla mnie rewolucją, bo wszystkie zasady znam i stosowałam podobne, choć pewnie nie tak restrykcyjne. Mam być na "deficycie kalorycznym", żeby mój organizm spalał wtedy tłuszcz. Myślę, że to co właśnie czuję pół godziny przed kolejnym posiłkiem, czyli ssanie to właśnie znak, że przez 2,5godz byłam odżywiana, a kolejne 0,5godz jest na spalanie brei. Tak to sobie tłumaczę na "chłopski rozum". Jest mi łatwiej skupić się na tym ssaniu jako czymś dobrym, oznaką pracy nad celem, niż popuścić cugle i dojeść jakąś przekąską, bo wtedy deficyt kaloryczny się automatycznie zmniejszy i tempo będzie dłuższe. Zobaczymy. W pracy nie podjadam, bo nie mam nic poza tym, co przyniosłam z sobą. Gorzej będzie w domu przy pełnej lodówce. Ale będę walczyć ;-)
Założyłam sobie 3kg mniej z wagi do końca czerwca. Ile w tym spadnie tłuszczu? Nie mam bladego pojęcia. Jeśli ubędzie mi 2cm z brzucha to będę szczęśliwa ;-)
3-2-1... START!
Nie chce mi się tego znów odtwarzać. To były myśli prosto z głowy, wystukiwane na bieżąco... Widocznie miało nie ujrzeć światła dziennego... Czar prysł...
W każdym razie się witam... To ja... ślimak, któremu wszystko idzie jak krew z nosa. Każdy kilogram i każdy centymetr jest wręcz wydzierany siłą. Kiedy słyszę "minus 4kg w miesiąc" to zazdroszczę... U mnie czasem taki spadek trwał rok.
Nie mogę ćwiczyć - to dlatego efekty są marne. Mam ucisk korzeni nerwowych i splotów rdzeniowych odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Jedyne, co mi wolno i co mogę robić z aktywności, to spacery :/ Ale się nie poddaję. Nad ogólnymi kilogramami popracowałam sama, a teraz chcę spalić trochę tłuszczu.
Co mi się uda zrobić przez miesiąc pokus, wyjazdów i imprez? Nie wiem. Ale wystawiam się na "Start". Ja, bierny ślimak.
Dziś rano zaczęłam. Dieta nie jest dla mnie rewolucją, bo wszystkie zasady znam i stosowałam podobne, choć pewnie nie tak restrykcyjne. Mam być na "deficycie kalorycznym", żeby mój organizm spalał wtedy tłuszcz. Myślę, że to co właśnie czuję pół godziny przed kolejnym posiłkiem, czyli ssanie to właśnie znak, że przez 2,5godz byłam odżywiana, a kolejne 0,5godz jest na spalanie brei. Tak to sobie tłumaczę na "chłopski rozum". Jest mi łatwiej skupić się na tym ssaniu jako czymś dobrym, oznaką pracy nad celem, niż popuścić cugle i dojeść jakąś przekąską, bo wtedy deficyt kaloryczny się automatycznie zmniejszy i tempo będzie dłuższe. Zobaczymy. W pracy nie podjadam, bo nie mam nic poza tym, co przyniosłam z sobą. Gorzej będzie w domu przy pełnej lodówce. Ale będę walczyć ;-)
Założyłam sobie 3kg mniej z wagi do końca czerwca. Ile w tym spadnie tłuszczu? Nie mam bladego pojęcia. Jeśli ubędzie mi 2cm z brzucha to będę szczęśliwa ;-)
3-2-1... START!
Komentarze (0)
Zaloguj się, aby dodać komentarz