Wtorek, 7 czerwca 2016 | 06:27:04
Świadomość ciała
Przeszło dwadzieścia lat temu ćwiczyłam jogę, hatha jogę. Sama, bo nie było wtedy miejsc i mistrzów do tego celu stworzonych. Miałam trzy książeczki, trzy etapy. Pierwszy opanowałam dobrze, drugi etap tylko w połowie, a trzeci oglądałam tylko, marząc że kiedyś dotrę do tego stopnia. Potem przerwa dość długa i kiedy w styczniu dopadło mnie migotanie przedsionków, po konsultacji z doktórką, zdecydowałam się na powrót do jogi. Bałam się, że nie sprostam. Co prawda kwiat lotosu nie jest wielkim wyzwaniem, ale joga to świadoma praca umysłu z całym ciałem, każdym mięśniem. Zadzwoniłam do joginki i opowiedziałam swoją historię oraz problemy zdrowotne, zapytałam czy podejmie się przyjęcia do grupy osoby z moimi problemami. Chwilkę zastanowiła się i już bez wahania odpowiedziała, że wie, czego mi nie wolno, więc śmiało mogę przyjść na zajęcia. Znalazłam się w grupie średniozaawansowanej i chociaż mocno odstawałam od umiejętności pozostałych koleżanek, joginka poświęcała mi czas, by poprawić asany, zabronić "zamykania klatki piersiowej" itp. Jednocześnie uczyła świadomości ciała, tego że mogę troszeczkę więcej. Ciało pamięta, więc szło mi coraz lepiej. Teraz zmieniono miejsce i godziny zajęć, więc jestem w grupie początkującej i bardzo dobrze mi z tym. Nie jest ważne, w jakim zaawansowaniu jesteś, ważne by słuchać jogina i swego ciała, uczyć się świadomie z nim postępować, by wykonało to, co pomyśli umysł. Pełna harmonia.
Do tego dieta bezglutenowa, która tak pięknie poukładała mi w brzuchu jelita, wspomaga wsłuchiwanie się w potrzeby ciała. Nie mam na razie spadków hipoglikemicznych i to mnie najbardziej cieszy. Nie ma w związku z tym depresji. Nareszcie, od wielu miesięcy czuję się normalnie. Od jogi nie mam wieńcowych bóli serca, od diety nie boli i nie gazuje brzuch. Pasty paprykowe, schabik z czosnkiem (mniam), chrupki chlebek bezglutenowy, teraz hummus, krem z pomidorów. Skąd mogłam wiedzieć, że wystarczy wyrzucić gluten, by poradzić sobie z przykrymi konsekwencjami Hashimoto? Cieszę się, że tu zajrzałam :-)
Do tego dieta bezglutenowa, która tak pięknie poukładała mi w brzuchu jelita, wspomaga wsłuchiwanie się w potrzeby ciała. Nie mam na razie spadków hipoglikemicznych i to mnie najbardziej cieszy. Nie ma w związku z tym depresji. Nareszcie, od wielu miesięcy czuję się normalnie. Od jogi nie mam wieńcowych bóli serca, od diety nie boli i nie gazuje brzuch. Pasty paprykowe, schabik z czosnkiem (mniam), chrupki chlebek bezglutenowy, teraz hummus, krem z pomidorów. Skąd mogłam wiedzieć, że wystarczy wyrzucić gluten, by poradzić sobie z przykrymi konsekwencjami Hashimoto? Cieszę się, że tu zajrzałam :-)
:) widzę, że Ty też możesz powiedzieć "I love Dietmap" ;). To ważne żeby odnaleźć to co nam odpowiada, co sprawia, że czujemy się lepiej :)
To prawda! Jeśli coś jest smaczne i przynosi efekty, nawet może być nieco czasochłonne. Czuję się lepiej a ktoś mi już zazdrości... Bardzo tego nie lubię. Ten ktoś może przecież zrobić dokładnie to samo.
Ale łatwiej jest siedzieć i mielić ozorem niż ruszyć dooopę z kanapy
Na pewno łatwiej i przyjemniej. Ja dużo leżę i czytam książki, albo siedzę i piszę opowiadania. W pracy siedzę po 8,9, a nawet 12 godzin na dupsku. Kręgosłup wyje z bólu. Joga łagodzi bóle. Dieta chyba pozwoli mi zrzucić oponkę?
Powinna, moja oponka spadła dzięki diecie... przy dobrze dobranych posiłkach nie nagromadzają się gazy i brzuch mam mniej wzdęty, a zawsze miałam z tm problem
Zauważyłam to samo, więc myślę że będzie dobrze ;-)
Musi być :)